Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechnął się figlarz — gadaj im też, że lubię pobuksować z kim się nadarzy, z Niemcem zarówno jak ze swojakiem.
— Ale som w Mysłowicach szpicle: Reinke i Bauch. Te gizdy mają ich tyż „auskundschaften“. Łonego Baucha trzeba spić i łogłupić. A z tym gizdą Reinkem będę ganz fertig. Jo jego roz nauczę mores, to łon już nikogo nie zamelduje ni zielonych na nikogo nie nasadzi.
— A o cóż chodzi Spieckertowi?
— Ano, wykraść z Lomnicu polskie dokumenty i Korfantego zblamować, um jeden Preis. Posłali tyż szpiony na Francuzów i Anglików, a w „Trocadero“ w Katowicach jest śwarna smykulka Fräulein Friedel na francuskich oficerów.
— A czegoż to ona ma się dowiedzieć?
— A no... — mruknął Lis i po niemiecku wyjaśnił Wiktorowi, że zadaniem tych szpiegowskich elementów jest wywiedzieć się, gdzie znajdują się składy amunicji francuskiej, oraz jakie jest rozmieszczenie wojsk okupacyjnych i ich linji dowozowych.
Wiktor chwycił się za głowę.
— Tam do djabła, to oni chyba zamierzają na paść zbrojnie na załogi koalicyjne!
Pod wrażeniem tych rewelacji Wiktor pożegnał drogocennego przyjaciela i w te pędy pojechał do Korfantego.
Porwany w tryby ogromnej machiny plebiscytowej Wiktor przestał prawie całkiem żyć dla siebie. Pracował wprawdzie w tartaku, lecz sercem i duszą był przy „robocie“. W tych warunkach widywał się z panną Emmą rzadko i nie gniewał się wcale, że nie nagliła do formalnych zaręczyn.
Ogromne powodzenie w świecie wywarto na jej psychikę wpływ swoisty. Gdy mężczyzna padł przed nią na kolana, tracił na wartości i wiecznie