Strona:Małpi król.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

— Tembardziej więc chcę posiąść tego jelenia, możebym go od czaru oswobodził...
Pobiegł za zwierzęciem, niepomny przestróg kobiety ale niepodobieństwem dlań było postrzelić je lub złapać żywcem.
Nadomiar złego jeleń gnał po całym lesie, zmuszając go do biegania w różne strony i oddalania się w ten sposób od chaty piastunki.
Gdy się tak coraz głębiej w las pogrążał, posłyszał naraz głos dziwny nad sobą. Ratuj, ratuj czemprędzej!
Posłyszała i kobieta szukająca swego Olafa i pędem pobiegła w stronę skąd pochodziło wołanie.
Była pewną, ze myśliwemu stało się coś złego i że jego to głos wzywa ratunku.
Tego tylko i chciał Rawana. Pobiegł do niewiasty, gdy ta o sto kroków oddalona była od swojej chaty, mającej moc