Strona:M. Zalewska - Przynęta na Wilki.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

— Chodź, przekonamy się.
Tymczasem zmrok zapadł zupełny. Kontury przedmiotów zatarły się, rozlały, tylko przed kominkiem w świetle dogasającego ogniska widniała wyraźnie sylwetka dziadzia, pochylonego nad gazetą. Dzieci, starając się stąpać możliwie cicho, zbliżyły się do kominka. Kapela wciąż grała. Chrr... chrraaa... chrr... chrraa...
Wtem... Hryms!
To Haneczka w ciemnościach potrąciła krzesełko, które, padając, napełniło ciszę pokoju strasznym hałasem. Przerażone dzieci stanęły, jak wryte. Dziadzio poruszył się gwałtownie w fotelu, kapela umilkła.
— Ha, co tam? Wilki! Strzelaj, strzelaj do lewego! — wołał dziadzio, zerwawszy się z fotelu.
— Ależ, dziadziu, to nie wilki, to