Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
71

Lecz za niesforne, złe obyczaje,
Nie bardzo lubi studentów.
Serce ma ludzkie, rumiane lica,
Usta skłonne do kielicha;
Odkąd krwią zmokła jego stolica,
On wyschnął, spłowiał, jak szubienica —
Czasami płacze i wzdycha!

Gdy mu frejlina, lub dworska pani,
O Polce jakiej powiada,
Której mąż zginął, bracia skazani,
A ona sama, w życia otchłani
Z rozpaczą w duszy przepada —
Wtedy monarcha, litością zdjęty,
Na współczucie się zdobywa;
Lecz kat Murawjew, moskiewski święty,
Grozi mu szarfą — a car podcięty,
Grafem go za to nazywa.

Jakiego zwykle car ten koloru?
Nie łatwo zgadnąć od razu;
Zmienna w nim barwa, według humoru:
Jest to nic w gruncie, wszystko z pozoru,
Osobistość bez wyrazu.
Tak przed śniadaniem, w kawiar obfitem,