Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
49

Kiedy Carogród zszedł na bezdroża,
Na Rzym bluźnierskie niecąc hałasy,
W swobodnej Polsce latorośl Boża,
Posła przez wieki w pełni swej krasy.

Z pnia, co ocieniał połowę Polski,
A który runął oto przemocą,
Ten rękojemny szczep apostolski,
Tulim tu w Rzymie z troską sierocą.

Panie! car broi w kraju bezczelnie,
Ku schyzmie Naród kusi, lub musi —
Zbory chwalebne, święte pustelnie,
Znosi niezbożnik, w Litwie i Rusi.

Herod okrutny, w obliczu świata
Katuje, pędzi w śniegi Sybiru;
Sojusznik carski, ksiądz apostata
Siemaszko, braciom nie daje miru.

Toż świętej Unji zasiewców słowa
Na wiatr polecą? zamrą nam w ziarnie?
Krew cudotworna Józefatowa,
Daż się na zawdy deptać bezkarnie?