Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
146

Wej la Boga co ja słysę,
Lećwa skrócić te urwise;
Niech ich wierna spotka zguba,
Choćwa frycom natseć cuba.
Choćwa, bijwa, łotrów tnijwa, siecwa nosy na bigosy,
Spieswa na wojenkę.

Kosiniery zapaleni,
Juz Moskali nie raz cieni,
Zabierali im harmaty,
Bo to kazden zuchowaty.
Niech wzdyć sobie wspomnę fryce, Racławice, Kościelnice,
Końskie i Dubienkę.

Wej dziś jesce te złodzieje,
Maja chętkę i nadzieję,
Nam po karkach jeździć dumnie,
I panować nie rozumnie.
Sumić, hukać, burcyć, fukać, hałasować, kraść, plondrować,
A to głowy puste!

Nie ma Pana Tadeusa
Pan Sksynecki tęga dusa;