Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
137

Niezadługo nasze kije
Zdobędą bagnety.
A bagnetem toć odbije
Działa i lawety.

Skrycie chłopek nas pożywi
I chichem i kaszą,
A nikt pewnie się nie skrzywi
O tę strawę laszą.

Niechno wiara się w obozie
Ze służbą oswoi,
To pod śniegiem i na mrozie
Cała się ostoi.

Od Warszawy, od Łowicza
Ciągną liczne roty.
Szydzi horda najezdnicza,
Że nas zjedzą słoty.

Ale polskie ciała twarde,
Deszcz ich nie rozmoczy,
I te dusze polskie harde
Choć bieda zaskoczy.