Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
249

Lecz niedługo bawił — Car szalony, wściekły —
Tysiąc knutów dzikiej wymierzył mu kary.
Widziałem jak hordy bydlęce go wlekły,
I ja jeszcze żyję — żyję Litwin stary!

Stary Litwin, w pętach niewoli zrodzony,
Będęż zawsze w pętach życie wiódł spodlone?
Będęż zawsze, u stóp moskiewskich schylony,
Pił z kielicha zbrodni lata pohańbione? —

Stary Litwin we łzach, w bolu wychowany,
Będęż patrzał zimny na me własne rany?
Będęż płakał tylko i przeklinał skrycie:
Plugawych mych wrogów potęgę i życie —

Zielony liść dębu długo zielenieje,
Lecz liść marny — i sam dąb kiedyś zniszczeje;
Długo stary Litwin jak liść więdnie drzewa,
Lecz i Moskwa jak dąb — jak drzewo dojrzewa.

I dojrzeje prędzej — i w proch się zamieni,
Niźli jej liść zżółkły ostatniej jesieni.
I Litwin styrany odmłodnie, odżyje;
I w krwi Carów hańbę niewoli obmyje.