Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
245

Jeden — na północ wbity daleko,
Drugi — na obcej stał ziemi,
Trzeci — nad grobem i krwawą rzeką,
Niby pomiędzy swoimi.

Pod nim człek jakiś leżał przebity,
Zmarły, czy bolem wybladły;
A gdym westchnęła — pękły błękity,
I perły z nieba upadły —

Upadły, deszczem na moje łoże:
Spojrzałam w okno — dzień był już duży!
Lecz perły — krzyże — o! wielki Boże!
Ten sen nie dobrze coś wróży —

Co nocy niebo łunami płonie,
Codziennie słońca wschód krwawy:
Ach! straszno spojrzeć ku tamtej stronie,
Kędy się ważą te sprawy!

Gdy się po bitwach myślami noszę
Zda się że w miejscu stoją godziny:
Wówczas ja Boga ze łzami proszę,
By mi dzień ulżył jedyny.