Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
220

Wtenczas dawny ród oraczy,
Wziąwszy w rękę kij tułaczy,
Orał świata łan.

W tej pielgrzymce bez wytchnienia,
Próżno szukał ocalenia
Przez tysiące lat —
Bo go ludzie nie przyjęli,
Od swych pługów odepchnęli —
Szedł więc dalej w świat.

Szedł przez morza, góry, lasy,
Wspominając dawne czasy,
Gdy swą ziemię miał;
I wśród srogich wichrów wiewu,
Jeśli nie miał ziarn posiewu,
Łzy cierpienia siał —

Ulitował się Bóg w niebie;
Dał mu osiąść w żyznej glebie
Nadwiślańskich stron —
I rozkazał orać śmiało,
Aby ziarno plon wydało,
Bujny, piękny plon —