Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co tytułem gościnności otrzymujesz od brata. Potem zobaczymy.
— Tak, tak, czekajmy, Nic nas nie nagli. Zawsze będzie dość czasu do podjęcia tych nudnych kwestyj, Mam teraz zresztą na myśli sprawę nierównie ważniejszą.
— Jaką?
Manuel spojrzał na Cyrana ze zdziwieniem i jakby z wymówką; potem rzekł, wzdychając:
— Alboż zapomniałeś, Sawinjuszu, o mojej miłości?
— Do diabła! — skrzywił się poeta — otóż to orzech najtwardszy do zgryzienia! Mój chłopcze! już cię w tem brat twój uprzedził.
Hrabia podwoił czujność, gdyż, zgodnie z jego przewidywaniem, rozmawiający znacznie w tem miejscu głos przyciszyli.
— Brat! — powtórzył Manuel. — Kochaż on w istocie pannę de Faventines, czy też jest to tylko małżeństwo z rozsądku?
— Sądzę, że on ją kocha. Pozostaje do zbadania: czy ona kocha jego? Pod tym ostatnim względem ja mam duże wątpliwości.
— Jeżeli więc Gilberta nie kocha Rolanda, to co?
— To w takim razie powoduje nią tylko poszanowanie danego słowa, Nie ty jednak chyba mógłbyś żądać od brata, aby ją ze słowa tego zwolnił!
— To prawda — poświadczył ze smutkiem Manuel, — Skazany jestem w tym razie na milczenie.Jednakże... sądzę...
— Kończ.
— Gdyby panna de Faventines sama...
— Młody zarozumialcze! Odgadłeś więc, że jesteś kochany?
Nie. Ale czy temu, kto widzi się zagrożo-