Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tortur! — przemówił starosta tonem poważnym i groźnym.
— Możecie torturować mnie aż do pozbawienia życia — odpowiedział Manuel spokojnie — nie wymusicie ani jednego słowa, niezgodnego z prawdą.
De Lamothe pokręcił głową i wyszedł z podziemia, mrucząc do siebie:
— Wszyscy oni tak mówią. Gdy im uwierzyć, okazałoby się pewnie, że więzienia zapełnione są samemi niewiniątkami.


XX

W zajeździe sławetnego Gonina rozmawiali z sobą Marota i Sulpicjusz. Było to w tym samym czasie, gdy Cyrano zniewalał Rolanda do podpisania wiadomego aktu.
Po raz pierwszy dopiero po przyjeździe sekretarz i tancerka znaleźli się sam na sam i mogli porozumiewać się bez obawy żarcików Sawinjusza i natrętnej ciekawości gospodyni.
Sulpicjusz usiadł naprzeciw Maroty przy jednym ze stołów izby gościnnej i podczas gdy jespan Gonin drzemał w kącie, młodzi wyjawiali sobie wzajem swe myśli i projekty.
— Panie Castillanie — odezwała się wreszcie tancerka — jutro rano muszę już podziękować panu de Cyrano za gościnność i pożegnać was wszystkich.
— Już jutro? To być nie może!
— Może być i być musi. Nie mogę tu przecie mieszkać. To było dobre w pierwszej chwili po przyjeździe; teraz już jednak wypada mi wracać do swoich.
— Gdzież oni są? — zapytał Sulpicjusz z pewnym niepokojem.