Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakiś nowy, nikczemny zamysł wykluwał się w umyśle hrabiego.
Cyrano odgadł go może, gdyż oświadczył:
— Chciałbym z serca oszczędzić ci kłopotu jakich nowych powikłań. I dlatego, zamiast udać się do ciebie, będę cię oczekiwał w swojem skromnem mieszkanku.
— Jak chcesz — odparł sucho hrabia.
Te kilka słów, w których czuć już było zapowiedź walki, wymówione zostały w przytomności margrabiego.
— Bądź punktualny, radzę ci — zakończył Cyrano. — Jutro rano nicbym już ci nie miał do powiedzenia.


XVIII

Była właśnie ósma, gdy Roland ze ścisłością, świadczącą w równym stopniu o jego niecierpliwości i obawie, zapukał do drzwi Cyrana.
Poeta, zajęty rozmową z Sulpicjuszem, oddalił natychmiast tego ostatniego i poprosił gościa, by usiadł.
— Unikajmy słów zbytecznych — oświadczył zaraz na wstępie. — Nie mam zamiaru odwoływać się do twej szlachetności, pragnę tylko poprostu: oznajmić ci, jaki jest obecny stan twej sprawy, a zarazem ocalić od hańby nazwisko, które nosisz. Da się to jeszcze zrobić — jeśli, naturalnie, będziesz życzył sobie tego.
— Wstęp bardzo uroczysty — spróbował zażartować Roland — na nieszczęście, nie dość jasny, aby obyć się mógł bez bliższego wyjaśnienia.
— Bardzo słuszna uwaga. Wyjaśnienie żądane zaraz otrzymasz. Brat twój musi być natychmiast wypuszczony na wolność...