Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cyganka, jakkolwiek słaba i wycieńczona sceną która wzmogła jej gorączkę, znalazła w sobie dość siły, aby stawić opór wychodzącej.
Osunęła się do nóg Gilberty i, obejmując je rękoma, za wołała:
— Jesteś pani lepsza i godniejsza miłości odemnie! Tracąc Manuela, postanowiłaś umrzeć. Ja, w tem samem położeniu, myślałam tylko o zemście. Przebacz mi i — żyj!
— Podnieś się, Zillo, i daj mi rękę. Wspólna boleść uczyniła nas siostrami, lecz nie spodziewaj się, że mnie przemożesz. Z rąk twych otrzymałam wielki skarb, bo — spokój; za żadną cenę skarbu tego ci nie oddam.
— Na kiedy naznaczony ślub pani? — spytała nagle Zilla.
— Za dwa tygodnie.
— Czy pan de Cyrano w Paryżu?
— Zdaje się, że wyjechał. Ale naco te pytania?
— Pytam, bo mam wiele błędów do odpokutowania, bo sprzykrzyła mi się niego dna rola, którą dotąd odgrywałam, bo wreszcie pragnę ocalić panią i zwrócić jej Manuela!
— Ty, Zillo?
— A któż, jeśli nie ja, jest przyczyną jego zguby?
— Ależ...
— Słyszałaś pani o księdze, w której znajduje się świadectwo, stwierdzające pochodzenie Manuela?
— Więc?
— Tę księgę, której nie wydano ani hrabiemu Rolandowi, ani też panu de Cyrano, ja posiadam i — pilnie jej strzegę.
— A brat twój?
— Brata nie potrzebuję się obawiać, Jest on daleko stąd. Zresztą, cóż brat mógłby postawić przeciw temu świadectwu, oraz przeciw memu oso-