Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i rozmawiać z nią, jak z równą sobie, potrafiła ocenić właściwie delikatność jego uczuć i wartość jego rozumu.
Tracąc swe stanowisko w świecie, nie stracił on jednak uroku w oczach panny de Faventines.
Wolny — czarował ją; uwięziony — olśniewał, otaczała go bowiem aureola niezasłużonego męczeństwa.
W braku dowodów materialnych, stwierdlzających niewinność ukochanego, wystarczało Gi bercie — przeczucie. Gotowa byłaby w ostateczności przyjąć jego ciemne pochodzenie, ale na charakter nieszlachetny nigdyby nie przystała. Uparcie też powtarzała sobie, że jest on raczej ofiarą, niźli w inowaicą.
Czuła tę prawdę i w głębi duszy była o niej przeświadczona; na nieszczęście, nie mogła jej udowodnić faktami!
Nikogo też nie dziwi, że, mimo zupełnego przeświadczenia o swej bezsilności i o nieuchronnej prawie zgubie Manuela, powzięła ostateczne i niezłomne postanowienie względem swego małżeństwa z Rolandem.
Postanowiła nie zaślubiać hrabiego.
Niezależnie od tego z najwyższą obojętnością zezwalała na całą krzątaninę przygotowawczą, na cały ten gwar powszedni a często i trywialny, który poprzedza tego rodzaju uroczystości rodzinne, wiedziała bowiem zgóry, że to wszystko na niczem się skończy.
Powziąwszy niecofniony zamiar zerwania, za wszelką cenę, nienawistnego sobie związku, pozwalała Rolandowi odwiedzać się, słuchała cierpliwie i z zimną uprzejmością jego czułych wyznań, a następnie, niczem wymaganiom światowej uprzejmości nie ubliżywszy, zamykała się w swym pokoju, od-