Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przede mną, jakby całkowicie przetworzony. Przyczynia mi to wiele kłopotu.
— Czy nie rozporządzasz pan środkami, które pozwalają sięgnąć aż do samego dna jego sumienia? Zręczny to człowiek; odgrywa zapewne komedię czelności.
— Niema takiej komedji, którą by można odegrać przed groźnemi narzędziami, jakiemi posługuje się prawo.
— Sądzisz pan zatem, że przemówi?...
— Tak, za kilka dni. Wspomniałeś pan o środkach, które przyśpieszają wahające się postanowienie. Najlepszym z tych środków i ostatecznym, gdyż używam go jedynie w wypadkach tak wyjątkowego uporu, jak ten właśnie, o którym mówimy — jest...
— Jest?...
— Tortura...
— Prawda — rzekł zimno hrabia — zapomniałem o tem.
Niezmierna radość napełniła serce Rolanda. Otrzymał rzecz, której żądał, nie będąc zmuszonym prosić o nią wyraźnie. Wiedział on, że najodważniejsi nawet, gdy się ich weźmie na męki; mają chwilę słabości, liczył więc, że ból fizyczny wyciśnie z ust Manuela wyznanie, które zgubi go ostatecznie.
—Panie hrabio — odezwał się nagle starosta — czy nie posyłałeś kogo do Manuela?
— Posyłałem służącego, aby mu zaniósł trochę pożywienia. Mimo — wszystko, ten Manuel obchodzi mnie, i chciałem mu choć w ten sposób osłodzić pobyt w więzieniu — odparł bezczelnie Roland.
— Doprawdy, panie hrabio, jesteś zanadto dobry. Tego rodzaju nędznik nie zasługuje na żadne współczucie.
— Czy to on wspominał panu o tem?— spytał Roland zaniepokojony.