Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przypomniał sobie księdza i zaniepokoił się o niego.
— Gdzie Jakób? — zapytał.— Czyżby piekielny hałas, który tu czyniliśmy, nie był w stanie go przebudzić?
Castillan pobiegł do małej izdebki, gdzie proboszcz udał się na spoczynek, odstępując swego łóżka przyjacielowi.
Wiemy już, że nie mógł znaleźć w niej nikogo.
Cyrano w jednej chwili zrozumiał, czy też domyślił się, co się stało.
Pochwycił drugi pistolet, nabił go i, przystąpiwszy do Ben Joela, który leżał związany na podłodze, rzekł zimno:
— Gdzie ksiądz? Jeżeli nie odpowiesz, zanim zmówię „Ojcze nasz“, daję słowo szlachcica, łeb ci roztrzaskam!
Ben Joel znajdował się w położeniu, w którem trudno odmawiać. Wzrok Cyrana wyraźniej jeszcze, niż jego słowa, upewniał go, że ta pogróżka nie jest czczą.
Wyznał zatem wszystko.
Gospodyni i Marota, które prawie od samego początku tej sceny znajdowały się w sąsiednim pokoju, otrzymały natychmiast polecenie, aby razem z Castillanem pośpieszyły na pomoc księdzu Jakóbowi.
Cyrano pozostał sam na straży więźnia i ranionego, uważając za obowiązek zaopiekowania się tym ostatnim.
W tem miejscu wyjaśnić należy zagadkę nie spodziewanego powrotu Sawinjusza.
Wtrącony w Tuluzie do więzienia, mógł był tam siedzieć bardzo długo z przyczyny nadzwyczajnej opieszałości ówczesnej procedury sądowej,gdyby nie to, że pierwszy akt tej tragikomedii rozegrał się przed oczyma hrabiego de Colignac.