Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nic...nic mi nie jest — rzekł więzień, odczytując raz jeszcze pism? cyganki.
W piśmie tem znajdowały Się rzeczy przerażające.
Zilla uprzedzała Manuela, aby się miał na ostożności donosiła mu o skradzionej przez hrabiego truciźnie i błagała, aby nie dotykał jedzenia, które tego rana przyniesie mu służący Rolanda.
Otóż właśnie jedzenia tego Manuel już skosztował.
— Jestem zgubiony! — powtórzył.
Jednak nie uczuwał jeszcze żadnych cierpień, trucizna zaś, o której mu donoszono, działa piorunująco.
Oczy jego padły wówczas na koszyk, w którym spoczywały nietknięte jeszcze dwie butelki wina.
Wziął jedną, utrącił szyjkę o kamień, umaczał w płynie palec i dotknął nim warg.
Uczuł natychmiast jakby sparzenie i cisnął daleko od siebie butelkę, która rozbita się na kamiennej posadzce.
Zaraz potem chwycił dzbanek i napił się wody.
Johann przyglądał się temu wszystkiemu z niezmiernem zdziwieniem i ciekawością.
— Cóż się to tu dzieje? — ośmielił się wreszcie zapytać.
— Nic wielkiego!-zaśmiał się gorzko więzień.—Stwierdzono raz jeszcze, mój przyjacielu, że jestem w samej, rzeczy wicehrabią Ludwikiem de Lembrat.Proszę cię, powtórz to człowiekowi, który przychodził tu dziś rano, i niech słowa te zaniesie swemu panu. Będzie to dostateczne, aby tu już więcej noga jego nie postała. A co do ciebie bądź pewnny, że nie, zapomnę do końca życia przysługi, jaką mi wyświadczyłeś, przynosząc tę bransoletę.