Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Około południa jednak, gdy nadeszła zwykła godzina posiłku. wyciągnął rękę po ten chleb biały i pachnący, który mógł mu zastąpić miejsce zapleśniałego razowca więziennego, ułamał kawałek i zjadł.
Następnie zabrał się do pasztetu, którego połknął już kilka kęsów, gdy wtem drzwi od celi ponownie się otworzyły.
Wszedł Johann Müller.
Przynosił on więźniowi chleb i wodę.
Młody strażnik postawił latarnię swą na wystającym kamieniu, pożywienie umieścił na ławie wpobliżu więźnia i rzekł:
— Dzień dobry panu. Widzę z przyjemnością, że pan nie potrzebował czekać na mnie z obiadem.
— Dziękuję ci, przyjacielu — odrzekł Manuel ze smutnym uśmiechem. — Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, komu zawdzięczam...
— Nie wiem, Ale czy pan to zna?...
Ujął latarnię i przy jej świetle zabłysnął przed czarni Manuela srebrną bransoletą Zilli.
Z łatwem do pojęcia zdziwieniem radosnem młodzieniec pochwycił klejnot, który zresztą znany był mu doskonale.
Ta bransoleta zdawała się potwierdzać wszystkie jego przypuszczenia.
— A więc tak, to Zilla! — rzekł do siebie na głos.
— Jest tam co napisane — objaśnił strażnik.Niech pan czyta prędko i jeżeli mogę być panu w czem użyteczny...
Wówczas dopiero Manuel dojrzał znaki, nakreślone na srebrnej obrączce.
Odczytał je bez trudności, zbladł cokolwiek i szepnął:
—Jeśli to prawda. jestem zgubiony.
Co panu? — zapytał Johann.