Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

—— W tej chwili już zapewne w rękach Manuela, któremu poleciłem go oddać.
—Kiedy?
— Dziś rano.
— Fałsz!-wykrzyknęła Zilla. — Przepędziłam noc przed bramą pańskiego pałacu — nie wyszła stamtąd ani jedna osoba.
Hrabia uczynił szybki ruch zniecierpliwienia i gniewu. Powściągnął go jednak w tejże chwili.Musiał oszczędzać Zillę. Jedno jej słowo mogło było jeśli nie zgubić go, to przynajmniej podać w silne podejrzenie.
— Jesteś kobietą — rzekł, opanowując wzruszenie — przebaczam ci zatem zuchwalstwo, z jakiem śmiesz kłamcą mnie czynić. Jednak upewniam cię, Zillo, że nic niema prawdziwszego nad to, com ci powiedział. Przyszłość pokaże ci, jak bardzo błądziłaś, mając mnie w podejrzeniu. A teraz, żegnam cię, Obowiązek powołuje mnie do Luwru.
Pożegnał Zillę ruchem ręki, przeszedł koło niej i zniknął, pozostawiając oburzoną i bezradną na środku wielkiej izby przedpokojowej.
Prawie w tejże chwili pięciu, czy sześciu lokajów wbiegło do przedpokoju, i Zilla zrozumiała, że nie ma tu już nic do czynienia.
— Ten człowiek oszukuje mnie — myślała, odchodząc. — Ale moja silna wola odniesie nad nim zwycięstwo. Manuel będzie ostrzeżony o zastawionej na niego pułapce.
Co się tyczy Rolanda, odwiedziny Zilli nie zachwiały w niczem jego postanowień. Miał on w rękach list cyganki, przed którą skłamał, że posłany był Manuelowi. Jeśli nie oddał go Zilli, jakkolwiek, z chwilą zdobycia flakoniku z trucizną był mu już niepotrzebny, uczynił tak dlatego jedynie, aby oszczędzić cyganki i odegrać rolę swą do końca.