Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tuzin rąk wyciągnął się z tłumu i wyrwał Cabirola z uścisków Sawinjusza. Dozorca począł wydzierać się i upadł na ziemię, pociągając za sobą swych prześladowców. Wszelkiego rodzaju obdartusy i chciwi przygód włóczęgi czepili się, jego, nóg, rąk i odzieży, jak gończe psy szczutego jelenia.
Zapanował na a chwilę zamęt niesłychany. Skorzystał zeń Cyrano i drapnął, rycząc na cały głos:
— Nie puszczajcie złodzieja! Trzymajcie go krzepko! Ja biegnę po pachołków!
I skoczył w ciasną uliczkę, która miała go doprowadzić do mniej ludnej dzielnicy, gdzie, spodziewał się znaleźć bezpieczne schronienie, przebrać się i zamówić konie pocztowe.
Tymczasem wkroczył na rynek oddział łuczników należących do straży starościńskiej. Przybywał on uśmierzyć popłoch i zbadać jego przyczynę.Dowódca, poznawszy Cabirola, polecił rozpędzić zbiegowisko i oswobodzić z rąk motłochu człowieka niewinnego.
Dozorca rozpowiedział wówczas wszystko i wskazał pachołkom rzeczywistego winowajcę.
Motłoch, zawsze gotowy iść za nowem, głośniejszem hasłem, zapragnął wywrzeć na zbiegu szlachetny zapał, którego ofiarą był dotąd dozorca. Obdartusy i włóczęgi przyłączyli się do straży, aby z nią razem chwytać i więzić Cyrana.
Nie upłynęło pół godziny, a już cała Tuluza wiedziała, że przestępca w najwyższym stopniu niebezpieczny, czarownik na spalenie skazany, heretyk, bluźniący jawnie Bogu i wszystkim świętym, wyłamał się dziś z więzienia w Colignac i ścigany jest w tej chwili po tuluzańskich ulicach.
Powychodzili z domów mieszczanie, aby połączyć się z tłumem i żołnierzami, a w potrzebie dopomóc czynnie do schwytania i ukarania winowajcy.