Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szlachetna dusza młodzieńca nie mogła zniżyć się aż do tego, aby odgadnąć główną sprężynę jego działań, którą była najnędzniejsza chciwość.
Roland stał w miejscu, nieruchomy i milczący.
— Idź pan — zakończył więzień! — wracaj do swego pałacu bez obawy, ja nie jestem już w stanie wydrzeć ci narzeczonej. Ale i ty również siliłbyś się daremnie wydrzeć mi z serca tę miłość, tak jak wydarłeś już nazwisko. Kocham Gilbertę i zemstą moją jest myśl, że dusza tej czystej dzieweczki, na zawsze przed tobą zamknięta, stanęła raz przede mną otworem i ukazała mi skarby swej niezmiernej czułości.
— Nędzniku! — ryknął hrabia, ugodzony w najczulsze miejsce nie serca, lecz miłości własnej.
— Chcesz mnie uderzyć? — zapytał zimno Manuel. — Możesz to uczynić. Powiedziałem ci już, jak sądzę, że jestem skrępowany kajdanami.
Roland zapanował nad wściekłością.
Dowiedział się już zresztą o wszystkiem, co mu było potrzebne. Był teraz pewny, że Manuel wytrwa niezłomnie w swem postanowieniu i trwoga, którą wzbudziły w nim pogróżki Cyrana, zwiększyła myśl, że w ostatniej chwili śmiałość i przekonywające dowodzenia oskarżonego mogą zachwiać w umysłach sędziów tę pewność, którą sztucznie w me wszczepiono.
— Chodźmy — rzekł do siebie, opuszczając celę i nie zwracając już ani jednego słowa do więźnia. — Odwiedziny te wpłynęły ostatecznie na moje postanowienie. Manuel musi być usunięty.
Roland przed wyjściem z więzienia zwrócił się do odźwiernego.
— Z rozporządzenia starosty — oświadczył mu — wolno mi wprowadzić tu osobę, przeze mnie wy-