Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otworzył mały liścik, skreślony niepewną ręką, i wyczytał te słowa:
„Ben Joel udał się do Saint-Sernin. Przebacz mi z całego serca żałuję.”
— Ben Joel! A! teraz już wszystko rozumiem! — wykrzyknął młodzieniec.
Potem z wybuchem gniewu:
— Ona żałuje! żmija! Dobrą chwilę wybrała do żalów! Chwyta mnie, jak dudka, w sidła, drwi ze mnie, upaja mnie, okrada, a potem wszystkiem prosi o przebaczenie! Ktoby się był jednak spodziewał! Marota w przymierzu ze zbójami! A! plemię cygańskie! zdeptałbym cię teraz nogami! Wybrnąłem ze wszystkich zasadzek, zwalczyłem wszystkie przeszkody, tymczasem jedna samiczka wyprowadziła mnie tak fatalnie w pole! Ale do diabła i wszystkich sług jego! to się tak nie skończy! Odbiorę swój list, choćbym miał rozpruć tego Ben Joela od brzucha do gardła! Dalej, panienko, każ osiodłać mego konia i wynajdź mi jak najśpieszniej, kogo, co mógłby wyruszyć natychmiast do Paryża. Dostanie dwadzieścia pistolów, jeśli,stanie na miejscu jutro przed wieczorem.
— Znajdzie się taki, proszę pana — odrzekła służąca.—Podejmie się tego Piotr Morel
— Biegnij wiec i sprowadź go tu zaraz.
Podczas gdy służąca śpieszyła spełnić rozkazy niecierpliwego gościa, ten ostatni przygotował list do Cyrana i opowiedział w nim w krotkości wszystko, co zaszło.
Nie próbował nawet usprawiedliwiać się. Znał Cyrana i wiedział, że jest nawzajem znany; nie wątpił, że poeta jego dobrej wiary podejrzewać nie będzie.
Gdy list był już gotowy, młodzieniec zeszedł na dół, gdzie czekał już Piotr Morel.