Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

flady pewnego mebla, wskazanego jej przezeń, wydostała list, który miał się tam znajdować. Było to pismo, które poprzedniego dnia przygotował do przesłania proboszczowi z Saint-Sernin. Złamał pieczęć i jął czytać z uwagą.
— Niema potrzeby zaczynać na nowo — rzekł do siebie półgłosem.— Wystarczy dopisać dwa słowa.
Wziął pióro, nakreślił pośpiesznie kilka wierszy poniżej swego podpisu, i położył pod niemi olbrzymie C, zaświadczające autentyczność dopisku. Następnie zapieczętował ponownie list i przywołał Castillana, którego rozgłośny śpiew budził echa w całym zajeździe.
Sekretarz, któremu przerwano w samym środku najpiękniejszą strofę,wychylił z obocznego pokoju swą twarz żałosną.
— Zbliż-no się, diabelski muzykancie — rzekł Cyrano, — Trzeba się wziąć do innej antyfony, Czy masz pieniądze?
Na to pytanie, które młodzieńcowi wydało się dość potwornem, wytrzeszczył on oczy i otworzył usta, z zamiarem zapytania mistrza: azali wypadkiem nie popsuły mu się w głowie klepki?
— Pie-nią-dze? — powtórzył, jakby w przypuszczeniu, że źle słyszał.
— Jeśli pytam cię o to, synku, mam do tego ważne powody, W worku moim tuła się jeszcze zaledwie kilka pistolów; potrzeba zaś nam pieniędzy, dużo pieniędzy,całą masę pieniędzy.
— To już lepiej zażądać od ostu, aby rodził róże i od cierni aby pokryły się czereśniami!—zauważył bezwstydnie sekretarz, nie mogąc opanować uczucia ironii, które nim zawładnęło.
— Wyśmienicie! — rzekł Cyrano. nie odpowiadając wprost na uwagę pisarka — Dać ci tylko kupę gnoju do leżenia, skorupę do drapania się i żonę