Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż to za przedstawienie?
— Trochę muzyki, przytem mały balecik.
I zaraz, zwracając się do Gilberty, zapytał:
— Pani jesteś królową zabawy, ja skromnym wykonawcą jej zleceń. Czy królowa pozwoli, abym dał znak zaczęcia?
— Ależ tak, niezawodnie! — odrzekła Gilberta z pośpiechem.
Hrabia klasnął w ręce, Zawieszona w jednym końcu salonu kurtyna podniosła się i muzykanci, zajmujący niewielką estradę, wykonali lekką uwerturę baletową, Na scenie ukazali się tancerze włoscy będący podówczas w modzie w Paryżu.
Balet trwał krótko. Był on tylko prologiem komedii, którą miano za chwilę odegrać.
— Przepyszne! pochwalił Cyrano.—Masz dobry smak, kochany Rolandzie.
— Nieprawda? — odparł ironicznie hrabia.—mam ja jeszcze dla ciebie wiele innych niespodzianek.
W tej chwili w otwartych drzwiach ukazała się dwuznaczna postać Rinalda. Łotr niósł tacę z chłodnikami; postępowali za nim inni służący, pełniąc tęż samą czynność. Odpowiednio do swej roli przybrał on minę uczciwą, pokorną i prawie naiwną.
— Czyżbym się mylił? — rzekł Cyrano. przyglądając się służącemu.-Zdaje mi się, przyjacielu Rolandzie, że to ten gałgan Rinaldo, który przebywał w Fougerolles za dobrych czasów naszego dzieciństwa?
— Ten sam-przytaknął Roland. Jednocześnie rzucił znaczące spojrzenie staroście, jakby zwracając uwagę jego na to, co ma nastąpić. De Lamothe skłonił poważnie głową na znak, że rozumie.
Przez szczególny zbieg okoliczności, który był