Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bożego Narodzenia, gdy Janka oświadczyła się jej w imieniu Billa. Ania była ciekawa, czy i u Naci zastąpiła go w oświadczynach Janka. Czy też zdobył się na tyle odawagi, aby samemu postawić to doniosłe pytanie. Janka zrezygnowała ze szkoły w Avonlea i zamierzała jesienią wyjechać na Zachód.
— Nie może znaleźć męża w Avonlea, to wszystko, — rzekła pani Linde pogardliwie. — Powiada, że zdrowie jej poprawi się na Zachodzie. Nie wiedziałam, że jej zdrowie jest tak zagrożone.
— Janka jest ładną dziewczynką, — rzekła Ania lojalnie. — Nigdy nie polowała na nikogo.
— Nigdy nie polowała na chłopców, — potwierdziła pani Małgorzata, — ale chętnieby wyszła zamąż, jak każda inna. Cóżby ją inaczej ciągnęło na Zachód, w opuszczone miejsce, którego jedyną zaletą jest, że jest pełne mężczyzn, a mało ma kobiet? Nie przekonasz mnie!
Ale Ania nie przyglądała się tego dnia Jance. Przyglądała się Ruby Gillis, która siedziała obok niej przy chórze. Co się jej stało? Była nawet piękniejsza jeszcze niż zwykle. Ale oczy jej były zbyt jasne i zbyt błyszczące, a barwa policzków płonęła suchotniczo. Była przytem bardzo szczupła. Dłonie, które trzymały książkę do i nabożeństwa, były prawie przezroczyste.
— Czy Ruby Gillis jest chora? — zapytała Ania pani Linde, gdy wracały z kościoła.
— Ruby Gillis umiera na galopujące suchoty, — rzekła pani Linde głucho. — Wszyscy wiedzą o tem prócz niej samej i jej rodziny. Oni nie chcą się z tem pogodzić. Jeżeli jej zapytasz, powie, że czuje się zupełnie dobrze. Od ostatniego krwotoku zimą nie może nauczać, ale powiada, że od jesieni znowu powróci do szkoły i ubiega się