Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mebli. W każdym razie zdecydujcie się jak najszybciej i napiszcie mi, żeby ciotka Jakóbina wiedziała, jakie plany ma robić na przyszły rok“.
— Myślę, że to dobry pomysł, — rzekła Priscilia.
— I ja, — zgodziła się Ania zachwycona. — Mamy rzeczywiście świetny pensjonat, ale ostatecznie pensjonat to nie dom. Poszukajmy więc natychmiast jakiegoś domu do wynajęcia, zanim się zaczną egzaminy.
— Obawiam się, że będzie bardzo trudno znaleźć rzeczywiście odpowiedni dom. Nie spodziewaj się za wiele, Aniu. Piękne domy w pięknych okolicach z pewnością będą o wiele za drogie dla nas. Będziemy się prawdopodobnie musiały zadowolić jakimś brudnym, małym domkiem, na jakiejś uliczce, gdzie mieszkają ludzie z innej niż nasza sfery.
Ania i Priscilla wybrały się więc na poszukiwanie domu, ale znaleźć to, czego pragnęły, wydawało się jeszcze trudniejszem, niż się Priscilia obawiała. Domów było wiele, umeblowanych i nieumeblowanych. Jeden był za duży, drugi za mały, ten za drogi, ów za daleko położony od Redmondu. Egzaminy nadeszły i minęły. Nadszedł i ostatni tydzień semestru, a ciągle jeszcze ich „Dom Marzeń“, jak go nazywała Ania, był zamkiem na lodzie.
— Będziemy musiały zrezygnować i zaczekać chyba do jesieni, — rzekła Priscilia, gdy pewnego miłego dnia kwietniowego włóczyły się po parku. — Znajdziemy z pewnością jakiś chlewik, gdzie się schronimy, a w najgorszym razie pensjonat znajdzie się zawsze.
— W tej chwili nie chcę sobie nad tem łamać głowy i psuć sobie tego miłego popołudnia, — rzekła Ania, rozglądając się dokoła z zachwytem.
— Więc egzaminy skończyły się, — rzekła Priscilia, — od dziś za tydzień będziemy w domu.