Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziną Andrewsów — Ania zamknęła drzwi i mogła się nareszcie wyśmiać.
„Gdybym się mogła podzielić z kimś tą historją!“ pomyślała. „Ale nie mogę. Diana jest jedyną, którejbym to chciała powiedzieć, ale gdybym nawet nie przyrzekła Jance dyskrecji, nie mogłabym teraz nic opowiedzieć Dianie. Powtarza ona wszystko Alfredowi — wiem o tem. No, dobrze, złożono mi pierwsze oświadczyny. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi — ale z pewnością nie sądziłam, że stanie się to przez pośrednika. Strasznie to komiczne, a jednak jest w tem także coś przykrego“.
Ania wiedziała doskonale, na czem ta przykra strona polegała, chociaż nie przybrała tego w słowa. Piastowała potajemnie marzenia, że za pierwszym razem przyjdzie ktoś, kto jej zada to wielkie pytanie. Ale w marzeniach było to zawsze bardzo romantyczne i piękne. A ten ktoś musiał być bardzo piękny, ciemnooki, wytworny, wymowny, czy byłby księciem z bajki, który zostałby przyjęty zachwyconem „tak“, czy kimś, kogo musiałaby spotkać pełna ubolewania, ale stanowcza odprawa. W tym wypadku, odmowa musiała być wypowiedziana tak delikatnie, aby była czemś bezpośrednio bliskiem przyjęcia, a on odszedłby, ucałowawszy jej dłoń i zapewniwszy ją o swem wiecznem oddaniu. Byłoby to zawsze pięknem wspomnieniem, z którego możnaby się było czuć dumną, a zarazem nieco zasmuconą.
A oto oświadczyny te stały się prawdziwą groteską. Bill Andrews nakłonił siostrę, aby się oświadczyła za niego, gdyż ojciec dał mu górną farmę, a jeśli Ania nie „zechce“ go, to go zechce Nacia Blewett. Ania roześmiała się i westchnęła potem. Z marzenia dziewczęcego zerwano kwiatek. Czy ten bolesny proces będzie trwał, aż wszystko stanie się prozaiczne i proste?