Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z chodzeniem do kościoła, Aniu? Spodziewam się, że uczęszczasz regularnie. Ludzie lubią zaniedbywać chodzenie do kościoła, gdy są zdala od domu, a rozumiem, że studenci są pod tym względem wielkimi grzesznikami. Opowiadano mi, że wielu z nich właśnie w niedziele odrabia swoje ćwiczenia. Mam nadzieję, że Ty nigdy tak nisko nie upadniesz, Aniu. Pamiętaj, jak byłaś wychowana. I bądź przezorna przy wyborze przyjaciół. Nigdy nie można wiedzieć, co za istoty są w tym uniwersytecie. Z zewnątrz mogą wyglądać jak pobielane groby, a wewnątrz są zbutwiałe. Najlepiej nie odzywaj się wcale do młodzieńców, którzy nie są z Wyspy.
Zapomniałam Ci napisać, co się stało owego dnia, gdy nas pastor odwiedził. Była to najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. Powiedziałam do Maryli: Gdyby Ania tu była, dopierożby się uśmiała! Nawet Maryla śmiała się. Wiesz przecież, jest to mały, tęgi mężczyzna z krzywemi nogami. Otóż stara świnia pana Harrisona — ta wielka, silna — przyszła znowu tego dnia i wtargnęła na podwórze; doszła aż do tylnego wejścia, czego my zupełnie nie zauważyłyśmy. Znalazła się tam właśnie w chwili, gdy pastor wchodził we wrota. Zwierzę rozpędziło się, żeby uciec, ale nie miało innej drogi, jak między jego wygiętemi nogami. Świnia wpadła więc między jego nogi, a że ona była tak wielka, a pastor tak niski, uniosła go poprostu z sobą. Kapelusz jego poleciał w jedną stronę, a laska w drugą, właśnie w chwili gdy Maryla i ja dobiegłyśmy do drzwi. Nigdy nie zapomnę tego widoku. A biedna świnia była śmiertelnie przerażona. Ilekroć przeczytam w biblji przypowieść o świni, która pędziła po stromym stoku ku morzu, będę sobie musiała przypomnieć świnię pana Harrisona, zbiegającą z pagórka z pastorem na grzbiecie. Świnia myślała pewnie, że ma