Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobrze, prawda? Powiedzcie mi, co sądzicie o moim wyglądzie?
Na to naiwne pytanie, postawione tonem zupełnie poważnym, Priscilia roześmiała się znowu. Ania zaś rzekła, ściskając silnie dłoń Filipy:
— Skonstatowałyśmy dzisiaj rano, że jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką widziałyśmy w Redmondzie.
Usta Filipy wygięły się do uśmiechu radości, ukazując bardzo drobne, białe zęby.
— I ja to sobie pomyślałam, — brzmiała jej zdumiewająca odpowiedź. — Ale potrzeba mi było czyjegoś potwierdzenia, aby wesprzeć swój sąd. Nie mogę się nigdy zdecydować nawet co do swego własnego wyglądu. Gdy tylko zadecydowałam, że jestem ładna, poczynam czuć z bólem, że nią nie jestem. Mam przytem okropną, starą ciotkę, która stale mówi do mnie żałobnym tonem: „Byłaś takiem ładnem dzieckiem. Dziwne to, że dzieci tak się zmieniają podrastając“. Lubię ciotki, ale nie znoszę starych ciotek. Mówcie mi, proszę, często, że jestem ładna, jeżeli wam to nie sprawi przykrości. Czuję się znacznie lepiej, jeżeli mogę wierzyć, że jestem ładna. A i ja wobec was będę tak samo uprzejma, jeżeli tego pragniecie mogę tak wobec was postępować z czystem sumieniem.
— Dziękuję, — zaśmiała się Ania, — ale Priscilia i ja jesteśmy tak mocno przekonane o swoim pięknym wyglądzie, że nie potrzebujemy żadnych zapewnień, zbyteczna byłaby więc twoja fatyga.
— O, śmiejecie się ze mnie, wiem, sądzicie, że jestem ohydnie próżna, ale tak nie jest. Niema we mnie rzeczywiście ani odrobiny próżności, i zupełnie bez zazdrości obdarzam inne dziewczęta komplementami, jeżeli na nie zasługują. Cieszę się tak bardzo, że was poznałam! Przy-