Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sania zajmujących listów. Słuchajcie i śmiejcie się, zanim zasiądziemy do wieczornego wkuwania.

Kochana Aniu (brzmiał list Tadzia)
Ujmuję pióro, żeby Ci napisać, że wszyscy jesteśmy zdrowi, czego się i codo Ciebie spodziewamy. Trochę dzisiaj pada, a Maryla powiada, że to Pani Zima wytrząsa pierzynę. Czy Pani Zima jest żoną Pana Boga, Aniu? Muszę to wiedzieć.
Pani Linde była rzeczywiście chora, ale już się czuje lepiej. Wzeszłym tygodniu spadła ze schodów do piwnicy. Upadając starała się zatrzymać i chwyciła deskę ze szkopkami od mleka i garnkami, deska ustąpiła i zleciała na nią. Maryla myślała najpierw, że to jest trzęsienie ziemi. Jeden szkopek uderzył ją w żebra. Przyszedł lekarz i zapisał jej lekarstwo do smarowania, ale ona go niezrozumiała i wypiła to wszystko. Lekarz powiedział, że cud, że nieumarła odtego, ale nieumarła i wyleczyła sobie żebra; po tem pani Linde powiedziała, że lekarze na niczem się nie znają. Ale jedna foremka do pieczenia zepsuła się zupełnie i Maryla musiała ją wyrzucić. Wzeszłym tygodniu było święto Dziękczynienia. Do szkoły nie poszliśmy i mieliśmy wspaniały obiad. Jadłem pasztet i pieczonego indyka i placek z owocami i orzechy i ser i szynkę i placek czekoladowy. Maryla powiedziała, że umrę, ale nieumarłam. Tola miała po tem rwanie uszu, ale to niebyło w uszach, tylko w brzuchu. Ja nigdzie niemiałem rwania uszu.