Strona:Lucy Maud Montgomery - Ania z Wyspy.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam wstąpić do ciebie, aby się dowiedzieć nowiny, zawartej w liście. Tak się cieszę! Ze względu na ciebie, Aniu!
Ania pochyliła się nagle, otoczyła Dianę ramionami i ucałowała jej policzki.
— Jesteś najsłodszą i najwierniejszą przyjaciółką na świecie, Diano, — rzekła z drżeniem w głosie, — i zapewniam cię, że oceniam motywy tego, co uczyniłaś.
Diana odeszła, uradowana i zmieszana, a biedna Ania, rzuciwszy niewinny czek do szuflady biureczka, jakby miał on na sobie ślady krwi, padła na łóżko i zapłakała łzami hańby i rozpaczy. O, nigdy tego nie przeboleje, nigdy!
O zmroku nadszedł Gilbert, rozpływając się w powinszowaniach, gdyż dowiedział się już od Diany o nowinie. Ale gratulacje zamarły mu na wargach, gdy ujrzał twarz Ani.
— Aniu, co ci się stało? Spodziewałem się, iż zastanę cię promieniejącą z radości, że otrzymałaś nagrodę. No, patrzcie państwo!
— O, Gilbercie, nie ty! — błagała Ania tonem, jakby mówiła: „Et tu Brute!“ — Myślałam, że ty mnie zrozumiesz! Czyż nie pojmujesz, jakie to straszne?
— Przyznaję, że nie. Co tu jest strasznego?
— Wszystko, — jęknęła Ania. — Czuję się, jakbym była pohańbiona na wieki. Jak sądzisz, co czułaby matka, gdyby ujrzała dziecko swoje, utatuowane całe ogłoszeniami proszku do pieczenia? Czuję się właśnie tak! Kochałam swoją małą nowelę i włożyłam w nią co było we mnie najlepszego. A profanacją jest zdegradować ją do roli środka reklamowego. Czy nie pamiętasz, jak mawiał profesor Hamilton na lekcjach literatury w naszem seminarjum? Powiadał, że nigdy nie powinniśmy pisać ani słowa z niskich i niegodnych motywów i zawsze trzymać się powinniśmy najszczytniejszych ideałów. Co sobie pomyśli,