Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uprzykrzyło się dzwonienie; ojciec wyrwał serce z dzwonka, a chłopca za drzwi wyrzucił.

Tak króle prawa dają i znów łamią,
Dają ów dzwonek, a dzwonienia bronią.
Cóż się więc dzieje, gdy w górze tak kłamią?
Ludy na gwałt dzwonią.

Znajdzie wszystkiego w tym zbiorze; jak w latarni czarnoksięzkiéj przesuwają się zarozumiali a ciemni Hegliści, autorowie szumnych poematów, przemądrzałe dzieci, bezwzględni postępowce, fabrykanci oszczerstw, zwolennicy ciemnoty, prudhoniści, i ci co samego Boga chcą w jego dziełach poprawiać. Jest tu w czém wybrać w tych złotych ziarnkach prawdy, które choćby odrzucała dzisiejsza pyszna zarozumiałość i pewność siebie, to potomność, mniéj może miotana falami najsprzeczniejszych prądów, znajdzie pociechę widząc, jak te drobne bajeczki, podobne do alcyonów w burzy, zachowywały trzeźwość i równowagę śród zamętu pojęć.
Jest w poczcie tym kilka z przedziwnym staropolskim humorem skreślonych dykteryjek, jak owo Zdarzenie z Nosem. Kilku jegomościów grało ćwika; między grającymi była jedna pocieszna facyata