Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówszas biczem satyry tę nieszczęsną wesołość, podobnie jak w ośmnaście lat późniéj skarcił ktoś rymem Tańczące Polki w Warszawie.
Rozjechała się szlachta z imienin, i niebawem żarzyć się zaczął jakiś tajemniczy ogień po kraju. Po dworach ruch niezwykły, zjazdy i zmowy, nocami broń przewożą; w kuźniach kują młoty, młodzież ujeżdża konie — i jacyś nieznani wąsale kręcą się po drogach. Między gminem nawet krążą jakieś wieszczby o trzech miesiącach, o krwawych słupach widzianych na niebie, o płaczącym cudownym obrazie. Cały ten ustęp o przepowiedniach zwiastujących wojnę wyborny; lubo podobna scena w Goszczyńskiego Zamku Kaniowskim, w któréj poeta wystawił żydów modlących się w bóżnicy, ma nie tylko wyższość jako bardzo oryginalne, pełne zgrozy malowidło, ale jeszcze wiąże się z przedmiotem tak ściśle, że kiedy ją pisał, pewnie nie pomyślał sobie: trzebaby koniecznie wsadzić ustęp o wróżbach hajdamackiéj rzezi. Najcenniejsze są te piękności, które same wysnuwają się z naturalnego toku przedmiotu: klasycy zaś miewali zazwyczaj z góry obmyślane ustępy, i tak: tu trzeba wsadzić burzę, tu pożar, tu sen, tu pieczarę, w któréj schodzą się kochankowie;