Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z druku, napisałem recenzję do Przeglądu. Czekał na nią pierwszy poszyt r. 1851, więc pisałem bardzo szybko. Nie było czasu ostygnąć, by każde zdanie spokojnéj poddać rozwadze. Prócz tego ciągłe zarzuty pism nam nieprzychylnych, że stanowimy koteryę, że jedni drugich chwalimy i uwielbiamy, a bezwzględnie potępiamy wszystkich i wszystko, co za jéj ciasnym obrębem stoi — zarzuty najniesprawiedliwsze, gdyż jeśli niezawsze łagodnie względem przeciwników, to zawsze surowo względem przyjaciół postępowaliśmy — tak mię były zajątrzyły, żem w méj recenzyji Dworca bezbarwniéj ustępy pochwalne, a jaskrawiéj naganiające wydał, niżbym to w innych okolicznościach był uczynił. Odczytując jednak dziś tę krytykę, widzę, że prócz kilku drobiazgowych zarzutów, kilku zbyt mocnych wyrażeń, nie zazawiera ona nic takiego, coby się sprzeciwiało obecnemu memu zdaniu o tym poemacie. Na Dworcu zawsze znać będzie, że nie z jednego wyszedł pomysłu, że opisowa część miała być wszystkiem, że dopiéro po jéj ukończeniu, przyczepiony późniéj został dramacik, a do tego dramaciku naprzód jedna mała scena, potem druga mniejsza, a wreszcie najmniejsza. Na krytykę od-