Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naradzie o włościanach, nigdym milszego uczucia nie uniósł w sercu — jakże więc boleśnie, okropnie boleśnie, i tego jeszcze doznać zawodu! Szanuję bardzo pana J. Z... ale w téj sprawie jest to demon prawdziwy. Czemu nie da drugim lepiéj zrobić niż on? Zresztą, nie trzeba było wielkiéj wymowy i silnych argumentów, aby naszych właścicieli przekabacić, na drogę łatwiejszych i starych zwrócić korzyści. Grubo i szeroko leży przekleństwo na nich. Jedna myśl, jedno poczciwe uczucie, mogło je odrzucić na zawsze. Nie wiem co już pomoże, kiedy odor krwi nie pomógł. W takich umysłach i sercach myśl odkupienia nigdy urodzić się nie może. Ze wszystkich ciosów ten jest najsroższy, bo własną zadany ręką. Nie wiem co uczynisz przez wzgląd na okoliczności; ale wiem i to mocno, jasno i głęboko wiem, że jeżeli tylko możność dozwoli, dasz przykład wytrwałości w lepszém, zapracujesz tak na dobre, jak drudzy na złe, na stratę, jak drudzy na korzyść mniemaną. Mój ojciec był tu pierwszy, który wszystkie w dawnych czasach daremszczyzny i nadużycia skasował; pamiętam wróżby, groźby i szyderstwa. Nie dał się niemi zatrzymać. Nie doczekał zupełnego