Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zolucyi, takiém lękliwém oglądaniem się na wszystkie strony musi cała poezya pójść w kąt, a jeżeli poezyę odbierzem Ziemiaństwu, które właśnie najwięcéj jéj potrzebuje, cóż to będzie? — Wolę wam się zawczasu mojéj myśli zwierzyć, gdyż jestem pewien, że i ze mnie nie możecie być kontenci i pewno nie będziecie. Będą to disjecta membra, których tym sposobem sam djabeł nie pozszywa. Wyrwij serce człowiekowi, zostanie trup; tak téż i z tém dziełem będzie. Zostaną także piękne formy, barwy; lecz tego, co wiodło do pisania, tego, co było duszą, i najbardziej za duszę chwytało — nie będzie.... Jakkolwiek bądź, będę wam usłużnym. Żal mi tylko, że całe dzieło tak obszelmowane, poobdziérane — co musi być koniecznie, jeżeli, jak ojciec chce, i na te i na tamte strony mamy zważać.“
Przedstawienia Morawskiego musiały odnieść dobry skutek, bo Ziemiaństwo wyszło na widok publiczny w pierwotnéj swojéj postaci. Edycya była piękna, ale z powodu dość drobnego i ścisłego druku, ze spodziéwanéj grubéj książki, zrobiła się miernéj objętości, o co autor miał do Morawskiego urazę, z któréj ten łatwo się wy-