Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawanych tam wówczas balów dla króla saskiego i księcia Józefa. Anibyś się domyślił, żem i ja kiedyś skakał i skakał potężnie; ale zbiegła przeszłość — oni zmarli, a ja podobno bliski podagry....“
Pobyt swój w Stydyniach na Wołyniu tak opisywał Jędrzejowi K.:
„Ciekawy może jesteś, co tu robię, lub raczéj jak nic nie robię? Tym razem robię. Prostuję koszlawe gospodarstwo, wykoszlawione interesa, daję gramatykę angielską Maryni, czuwam nad nauką Tadzia. Czytam czasami gazety. Cóż, gdy od Równego do Pińska tylko jest jedna — jedna — jedna rzeczywiście na mil trzydzieści Polesia! Byłem w Niewiorkowie, i tam znowu upiłem się gazetami, tyle ich było.... W czasie dwóchtygodniowych mrozów obrałem sobie szczególną pracę. Bez oryginału, z pamięci jedynie przekładałem Paryzynę wierszem.... Późniéj, dostawszy oryginał, przełożyłem Więźnia Czyllonu. Wszystko to potrzebuje wiele popraw i radbym się z tobą widział dla miejsc niepewnych dla mnie, to jest, czy dostatecznie wydane.
...„Tadzio ćwiczy się w językach starożytnych i wiele w nich postąpił. Ja głównie za