Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

musi być silny i gładki jak oryginał, i im bardziéj wierzę, tém bardziéj pragnę. Pytasz czym czytał list twój do Oporowa[1] pisany? A któżby nieczytał i ust na dwie wersty nierostworzył?! Grzmisz jak Etna, parzysz jak lawa; Bóg wie komu się niedostało: narodowi całemu, literaturze, politykom, guwernerom, kupcom i ledwie nie trawie rosnącéj w téj biednéj ziemi. Aby dąb sprostować chcesz wszystkie soki zwrócić do korzeni, potém go ściąć, aby rósł prosto. Szkoda że dęby drugi raz nie puszczają z korzeni, i że trudno, aby wszystkie drzewa oparły się zewnętrznemu wpływowi. Niema ludu, któryby był zupełnie tém, czém być był powinien. Z resztą ta chęć poprawy i spostrzeżenia téj potrzeby nie zaczynają się wcale od księgi, którąś odczytał. Stare są, niezmiernie stare. Maurycy je nawet zmodyfikował.“

Domyślam się że jenerał uwagi te odnosi

  1. W Oporowie, jak już nadmieniłem, mieszkał starszy brat jenerała Józef, referendarz, mąż znakomity obywatelstwem i nauką. Gdy mu się dziwiono, że żadnych dzieł nie pisał — powiadał że czyni to z obawy, aby przypadkiem jakie jego słówko nie podało komu złéj myśli, nie wprowadziło w błąd, nie zgorszyło. —