Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzierzgnąć się na kmiecia, i znowu nim jestem; lecz żadnego z tych zawodów nie lubiłem.“
Nie lubił, a jednak w każdym z nich wyrósł nad pospolitość, tak wielkie było u niego uczucie obowiązku, tak silną wola w przełamaniu swoich skłonności.... Iść za popędem wrodzonych pociągów mniéj zasługi, niż się odznaczyć w tém, co dla nas nie ma uroku; pierwsze jest własnością talentów, drugie charakterów.
W kilku listach kreśli on niektóre wybitniejsze różnice prowincyi Wielkopolskiéj:
„Zupełnie tu inny charakter towarzystw wiejskich. Gospodarstwem wszyscy zajęci, rzadko się widują, a widząc się, o gospodarstwie tylko mówią. Czytają, lecz nie wspominają nawet o tém. Wystawności więcéj jak u was, lecz może mniéj czułości, mniéj węzłów przyjaźni, mniéj pierwotnéj prostoty w obcowaniu i we wszystkiém. Nie ma już i jednego kontusza, nie znajdziesz go nawet na tandecie. Miasto Poznań nie leży w środku cywilizowańszéj części Księstwa poznańskiego, z tąd mało uczęszczane. Nie należy przecież obwiniać téj prowincyi, że tak wyłącznie zagonowi się oddała; taki bowiem jest tu stan rzeczy, że bez tych wysileń wszyscyby zbankru-