Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na śmierć nawet, niż codziennie, przez całe życie wypijać tę część trucizny, którą nam los podaje.

Nie jeden wprawdzie wielki mąż nas zdumiał
Mężném wytrwaniem, albo świetnym zgonem,
Lecz kto wie, czyli samby Kato umiał
W każdéj chwili być Katonem?

Ale że niebo do smutków dodaje czasem pociechy, miałem i ja nie małą.
Wystaw sobie, poczciwi żołnierze mojéj dawnéj brygady, widząc, że moje dzieci wyjechać nie mogły w okropnych piaskach okolic Kozienic, sami, z własnego popędu popychali przez milę karetę, mówiąc: „to dzieci naszego Morawskiego!“ Tyle z tego dumny jestem, ile Byron, gdy się dowiedział, że w czasie zamieszek w Szkocyi okrążono jego grunta, aby je przechodem nie zniszczyć.“
Ostatni ten szczegół, który go tak rozrzewnił i uszczęśliwił, był tylko prostém następstwem ludzkiego obchodzenia się z żołnierzem, sprawiedliwego postępowania z nim — co nie zawsze było udziałem naszych zwierzchników wojskowych, którzy dla przypodobania się W. Księciu, naśladowali jego srogość i brutalstwa. Naj-