Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciąglem tylko ziewał, wzdychał,
I nudę nudą popychał.
Nic dla mnie żadnéj już nie miało ceny:
O nic nie dbała dusza zmordowana;
Niechciałem nawet gasnącéj już weny
Orzeźwić rymem Koźmiana.
Tak ciemny poczet nudnych dni się skupiał,
Schło serce, stygły myśli i — Morawski głupiał....

Podobnaż było w takim stanie pisać do ciebie? Dodaj do tego te niesłychane gorąca, mustry, kurze, bębny, tyle smutnych wspomnień, tyle grożących nieszczęść, i bądź kontent, że to milczenie nie stało się grobowém. Aléż i ty przeszedłeś przez nieszczęścia, zawiodły cię twoje młode nadzieje, zniknął owoc tylu trudów! Długie lata trzeba pracować na nowo, by znowu może kiedyś równéj uledz stracie. Ze łzami patrzyć musiałeś na zniszczone pola twoich chłopków i na grożącą im przyszłość, którą tak trudno teraz odwrócić. Impavidum feriunt ruinae powiedział Horacy, lecz ta nauka niç może się stosować do wszystkich zdarzeń, do wszystkich dni ludzkich. Każda rzecz się w naturze praw swoich domaga, a więc i smutek i boleść, zwłaszcza w stratach serca, jakich ja doznałem. Zresztą łatwiéj jest na jednę wielką zdobyć się ofiarę,