Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otaczał wszystkiém, co tylko czułość małżeńska wymyślić może — w końcu widział, że nie ma ratunku i przyjął ten cios z rezygnacyą chrześcijańską, nie uwalniającą od opłakiwania jéj zawsze.
Umarła w Warszawie, ciało jéj leży na cmętarzu w Powązkach.
Krótką lecz rzewną a pełną męzkości elegią, opłakał zgon ukochanéj.

„O żono, droga żono, matko moich dzieci!
Może mnie tam nie jeden błąd w twych oczach szpeci,
Możem nie dość twym cnotom winnéj składał cześci,
Nie dość kwiatów pociechy wplatał w cierń boleści? —
Téj jednéj krzywdy przecie nie wyrządzę tobie,
Bym łzy żalu na twoim nie zostawił grobie.
Niechaj inni od przykrych im pamiątek stronią,
I by uciec wspomnieniom, za nadzieją gonią;
Dla mnie całą rozkoszą opłakiwać ciebie,
Tu cię szukać mym żalem, a nadzieją w niebie!

Nie znalazłem żadnego listu opisującego tę stratę. Najbliżsi sercu przyjaciele byli zapewne przy nim.
Z późniejszych dat częste są jednak listy opisujące stan jego duszy. I tak do Kajetana Koźmiana pisze:
„Przez iléż ja to zmian gwałtownych prze-