Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cuda? Gdybyć przynajmniéj djabła z Okołowa[1] wypędziły to by się misye na coś jeszcze przydały.“

Lubo nie ze wszystkiem można się zgodzić na argumenta podane w powyższym ustępie, które jak się domyślam były zbijane przez Koźmiana, jednakowoż człowiek tak pełen religii jak Morawski, nie byłby uderzył na misye, gdyby nie ówczesne okoliczności towarzyszące ich zaprowadzeniu. Miały one bowiem więcéj cel polityczny, niż zbawienie duszy na względzie. Objawiające się tu i owdzie związki tajne, odzywania się z żądaniami rząd niepokojącemi, nasunęły, jako środek zaradczy nieukontentowaniu, odprawianie misyjnych nabożeństw i kazań; wyobrażano sobie bowiem, że religia na to jest od Boga daną, aby wszystkie nadużycia i niesprawiedliwości rządzących brała pod swój płaszcz, i aby pod jéj moralnym naciskiem nie wyszedł żaden jęk z serc pokrzywdzonych. Szczególniéj za cesarza Aleksan-

    no na śmierć, lecz Kościuszko ocalił go przed zawziętością ludu.

  1. Okołów ten byt factotum Zajączka, cynik i materyalista! wybornie sportretował go K. Koźmian w swoich pamiętnikach.