Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Podnosi się kortyna, początek niezły... — niby koło miodem smarowane na pszczelnikach... Brawo po całym parterze, i wtenczas widzimy jak sam Jaksa dawał brawa. Słowo uczciwości, prawda. Wlókł się potém cały piérwszy akt przez trzy kwadranse, w którym o tém jedném zawsze była rozmowa, że wystraszymy tchórza. Kończy się akt piérwszy — nudnie trochę. Żadnego oklasku; Jaksa zaalarmowany; śmiano się jednak niekiedy z gdéraniny z początku komicznéj, lecz wreszcie nudnéj, i tém się pocieszał. Podnosi się zasłona — akt drugi. Tchórz, o którym mowa była w całym piérwszym akcie, tu się dopiéro pokazuje, chociaż bawi ciągle w Babinie. Szemrzą po parterze, że szlachcica kontuszowego z poczciwych i wielkich czasów wystawia na śmiéch i wzgardę; lecz przypominają sobie, że to płód Jaksowskiéj głowy, więc słuchają cierpliwie jak djabeł w balladzie. Wystraszają więc kobiéty tchórza bez sensu i ładu; oknem ucieka; w konopiach go znajdują, przyprowadzają i robią Buńczucznym Babińskim, dają mu buńczuk, u którego wisiał cały zdechły tchórz, którego Jaksa jak waryat szukał po Lublinie. Kierdaj Dziusa, czyli tchórz sztuki, bierze go bez żadnéj ceremonii,