Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rowi szkodziło, czego ani ty, ani nikt tobie podobny, żadnemu mądremu, z siebie zacnemu, własną wielkiemu zasługą, niepoczytałby za wadę, a raczéj wziąłby za powód wyższego szacunku. Dajmy na to, żeby był, jak my, szlachcicem; z ilużby, proszę cię, a jeszcze z jakimi, niemusiałby dzielić tego zaszczytu? Oto z motłochem niedołęgów, zbrodniarzy, wyrodków, ledwo z twarzy i postaci do ludzi podobnych? Szlachetność duszy, daje mu miejsce w orszaku tych wybranych, o których śmiało wyrzec się godzi: to mi ludzie!
Po ośmioletnim pobycie zagranicą, wrócił Kromer do Polski w r. 1566. Hozyusz, ówczesny biskup warmiński, a jego szczery przyjaciel, że musiał siedzieć w Rzymie, powierzył mu zarząd swego biskupstwa.
Późniéj, gdy sprawy kościoła a mianowicie wola papieża, niepozwalały Hozyuszowi wracać do Polski, wypadało koniecznie przez różnowierców zawichrzowaną dyecezyą warmińską, oddać w ręce doświadczonéj pobożności i energii pasterza. Kromerowi tedy zaproponowano koadjutoryą. Wzbraniał się długo zasiąść stolicę heilsberską, przewidując różne ztąd nagabywania i kwasy od ludzi niespokojnych, którzy wszystkiem wichrząc i ka-