Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jest to bowiem jedyny w swoim rodzaju obraz dyplomatycznych czynności z owego czasu, pokazujący, jak obojętną, jak zwłóczącą była owa polityka rakuska, ilekroć szło nie o jéj własny interes; przeciwnie, dotknięta w czemkolwiek bliżéj, stawała się niewyrozumiałą i gwałtowną.
Z obowiązkiem posła przy dworze rakuskim, łączyły się tak rozmaite i rozległe sprawy: węgierskie, pruskie, około ceł szlązkich, żeglugi gdańskiéj, że trzeba było w ciągłym być ruchu, to jechać do Ratysbony, to do Frankfurtu nad Menem, to na sejm rzeski, to do miast hanzeatyckich, układać się z Danią i Szwecyą, to znowu na konsylium w Trydencie; słowem, chyba ukradkiem zdobywało się jaką chwilę wytchnienia, aby pogadać z książką, lub własne myśli wylać na papier.
Po powrocie z Trydentu w r. 1564, wydał rozprawę De coelibatu sacerdotum, czém pogniewał do reszty dawno mającego doń urazę Stanisława Orzechowskiego, zapalonego obrońcę małżeństwa kapłanów. Orzechowski nietylko posłał do Niemiec do druku gwałtowne pismo przeciw Kromerowi, ale nadto do Andrzeja Dudycza (księdza, co późniéj wziął także żonę) napisał krzywdzące wyrazy na Kromera, kończąc w téj myśli: „że człowiek