Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łów o cnocie, o poczciwości, trzeźwości, wstrzemięźliwości i t. p. — Pierwszy zatem wzgląd należy się mu jako człowiekowi, i to niepospolitemu, tak w domu jak w publice. — Kto mógł natchnąć takich kilka kart wspomnienia o sobie, będących wyjątkiem w całéj literaturze, ten zasłużył inaczéj być sądzonym, chociażby i urywkowe świadectwa przeciwników najniekorzystniéj o nim wyrzekły. Ale któż są owi świadkowie? Oto przeciwnicy religijni, uniesieni zbytnią gorliwością przeciw Rejowi, który także po części zasmakował w błędach luterskich, — albo téż ludzie jednego z nim wyznania, wypierający się wspólnictwa z nim, przyganiający mu że „niepomagał ale przeszkadzał rozkrzewieniu świętéj prawdy (luterskiéj).“ Ten zarzut Jana z Woźnik, pozwala wnioskować, że Rej przy swojéj wyższości umysłowéj, niezawsze podzielał ciasne, negacyjne i suche sposoby widzenia swoich współwyznawców; co więcéj, przyszła dlań chwila, w któréj poznawszy do jakich nadużyć reforma Lutra doprowadza umysły, gdy się w potwornych wyobrażeniach socyanizmu objawiać zaczęła, uczuł zdrowym swoim rozumem wyższość i gruntowność nauki rzymskiego kościoła. Szczegóły tych jego walk wewnętrznych z przeko-