Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/531

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzić komiczną żyłkę w Fredrze; czuł zapewne potrzebę poprawy tego świata przez ukazanie mu jego śmieszności, lecz nieśmiał jeszcze chwycić za pióro, niemając objawienia autorskiego zawodu....
Dopiéro póżniéj szczęśliwy traf przyprowadził mu Żyda antykwaryusza, co chodząc po domach z książkami, jemu przyniósł Moliera. Fredro zapłacił dukata, a zabrał arcydzieło, dotąd mu prawie obce: bo jednego tylko Amfitryona miał sposobność widzieć na scenie paryzkiéj.
Z przewodnikiem tak wybornym jak Molierowskie komedye, wyraźniéj narysowało się jego powołanie i odtąd zaczął na dobre kształcić się na dramatycznego pisarza. Z ojczystych wzorów, osobliwie spółczesnych, niewiele mógł skorzystać. Niemcewicza Pan Nowina, zjawiwszy się wtedy, wskazał mu tylko czego trzeba unikać, żeby nie być pospolitym i nudnym. Jakoż obudziła się w nim chęć współzawodnictwa, i pewnego razu, bez przygotowawczych studyów, prawie bez namysłu, siadł do stolika i napisał wierszem jednoaktową komedyjkę: Intryga na prędce, z któréj to póżniéj w rozszerzonych ramach zrobił się Nowy Donkiszot, pochwycony w lot przez stronniczą a porywczą krytykę, z pominięciem najlepszych