Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i sarkazm wolterowskiego wieku, to znowu na mistyczny symbolizm, lub na jakieś bajrońskie przesyty i nudy. Wszędzie przymus, lub z góry postawiona teorya; nigdzie prawdy i szczérości w natchnieniu. A bez téj zalety, jakaż może być wartość pieśni? Cóż w istocie przez tyle wieków przemawia za poezyą czasów Peryklesowych i Augustowych? Oto, że wspaniałości i cuda zewnętrznego świata, serce z pragnieniami, życie z smutkiem i weselem, wystarczało najszczytniejszym natchnieniom liry. Sztuka zwykle idealizuje temat pieśni; ale temat ten ma swój przedmiot ziemski i ludzki, a zarazem znaczenie bezpośrednie i wyraźne. Żeby tylko Horacego przytoczyć, w którym się skupia w kształcie najsyntetyczniejszym, najpłynniejszym, wszystko co tchnie swobodą i lekkością muzy greckiéj, spiritum graiae teneum camenae, niewidzimy, aby się pod jego harmonijnym rytmem kryła jakaś myśl symboliczna lub dwuznaczna. Z czołem uwieńczonem mirtem i rychle więdnącémi różami, w ubiegających nagle godzinach widzi tylko bodziec do krótkich uciech. Kiedy Pyrrha rozpuszcza włos płowy, kiedy Thaliark wyciąga z piwnic stare massiaki i cekuby, on, wiatrom rzucając troski, które je roznoszą po morzu